Geoblog.pl    stecuthespecu    Podróże    Chiny Ludowe 2006 + Bonusy    Czerwony Bohater
Zwiń mapę
2006
20
lip

Czerwony Bohater

 
Mongolia
Mongolia, Ulaanbaatar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6392 km
 
Ułan Bator – stolica Mongolii, mimo wczesnej godziny ruch przed dworcem duży. Zaczepiają nas młodzi Mongołowie z ulotkami hoteli itp. My już wcześniej ustaliliśmy gdzie będziemy spać – Gana Guest House – trafiamy tam bez większych problemów człapiąc po w miarę czystych ulicach co chwile napotykając na chodnikach, poboczach tu uwaga STOŁY BILARDOWE J .Hostel w miarę fajny, w dzielnicy jurt, na pierwszy rzut oka wyglądającej jak slamsy ale tak to żyje część Mongołów, a poza stolicą pewno znakomita większość – w namiotach /jurtach/. W naszym hoteliku też jest możliwość wynajęcia turist-pseudo-jurt zlokalizowanych na dachu ale my korzystamy z najtańszej opcji, pokoiku zbiorowego z piętrówkami. Praktycznie od razu ruszamy na miasto. Na ulicach jest gwarno i panuje ruch jak w ulu. Na początek do centrum, a żeby tam dotrzeć należy pokonać parę ładnych przecznic. Pokonać to dobre słowo bo ruch duży, przejść dla pieszych jak na lekarstwo, no czasem się trafi jakieś dostrzec ale to zmyłka tylko więc nie ma co nawet się zastanawiać tylko ciąć droge w miejscu najdogodniejszym. Mongoły jeżdżą tzw. WOLNĄMONGOLIANKĄ czyli nie obowiązują ich żadne zasady , praktycznie każdy samochód bity, a raczej obity z każdej strony. Po drodze wpadamy do Muzeum historii Mongolii i na szybką szame do jednego z barów. Jemy „budze” czyli pierożki z wołowiną. W centrum spory plac Suhe Batara, wielkiego bohatera, którego pomnik stoi na samym środku. Gdzie niegdzie jakieś dźwigi, budowy. Wszędzie sporo bloków, sporo zieleni. W drodze powrotnej natykamy się na kino ale nic nie grają, na placu przed kinem za to razem z łozbiszem decydujemy się na zapasy w strojach sum oków. Hehe. Następny punkt programu to największa świątynia Buddyjska w Mongolii, jest to cały kompleks świątynny .Mamy tam bardzo blisko bo jakieś 300 m od hostelu, klepaną dróżką między płotami otaczającymi jurty. Naprawdę robi wrażenie. Wieczorem razem z Wywiołami idziemy na spacerek na jedną górke, z widokiem na całą stolyce Mongołów. W plecaczku brzdękają nam piwka i zasiadamy na dłuższą chwile...potem jeszcze szybka wizyta w kafejce co by rozłąka z multimediami nie była za długa i dobranoc :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia z rana uderzamy do ambasady Chin Ludowych po wizy, gmachy mają takie wielki że uuj się wietrzy, Miał być ekspres za darmo na piękne oczy, wspaniałe uśmiechy i cudowne dowcipy ale skończyło się niestety na opłacie 20 [dwadzieścia] $ . "Dobra trudno stecu nie jęcz że już o te dwie dychy...jedziemy na konie" hihi.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
orion
orion - 2010-09-19 11:24
:) stoły bilardowe są tam niezwykłym zjawiskiem :) można jechać na najbardziej zapadłą wioskę, gdzie nic nie ma... oprócz stołów bilardowych :)

Bardzo fajna podróż :)
 
 
stecuthespecu
Tomura Stecura
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 67 wpisów67 29 komentarzy29 380 zdjęć380 0 plików multimedialnych0