Od czasu do czasu zaglądamy do wagonu restauracyjnego, zawsze w tym samym celu: napić się zimniutkiego piwa baltika, podczas jednej z wizyt nieopodal nas zasiada grupka ruskich chłopaków pijących wódke, na początku jest dosyć spokojnie ale po jakimś czasie zagadują do nas co byśmy się dosiedli i na ich koszt wypili flaszke. No niech będzie, po wypiciu pierwszej, zamawiają drugą i nie przyjmują żadnych wymówek z naszej strony. Chłopaki jadą na jakieś odwierty, pracują dla jakiejś firmy naftowej. Miłą atmosfere psują gdy zbliżamy się do końca butelki, twierdząc że teraz nasza kolej na postawienie wódki. Buraki. No daliśmy się trochę zrobić ale nic to pijemy dalej. Po skończeniu zostajemy sami ale tylko na krótką chwlike bo dosiada się jakiś ostro podchmielony rusek. Zagaduje głównie do łozbisza, a że chłop kulturalny wdaje się w rozmowe. Na imię ma Wladimir, jest fizykiem jądrowym, mieszkającym nad Bajkałem i pracującym na kolei. W sumie jest zabawny no ale swoje wypił. Po jakimś czasie roztacza przed nami wizje wakacji nad Bajkałem, że nas zaprasza do siebie, jego żonka jakie posiłki będzie przygotowywać, możemy też jego uazem jechać gdzieś w jakieś bajkałskie dzicze. Zapisuje nam adresy...i spadamy do siebie.