Spotykamy się na dworcu. Pociąg ten sam co ostatnio tj. osobowy do Przemyśla z przesiadką w Rzeszowie o 4:20 za 15 zyli. Z Przemyśla na granice busikiem za 1,5 od pogłowia. Tam z nadzieją że w tygodniu „handlarze” nie robią takiego szumu na przejściu wyruszamy pieszo. Jakoś poszło, dużo lepiej niż poprzednim razem. DAWAJ! Szybkie piwko i już siedzimy w „marszśrutce” do Lwowa ( 8,5 hrywny/os. ) We Lwowie miał być nocleg ale udaje nam się wymienić bilety z 8 rano na 4:45. Koszt wymiany = jedno miejsce w innym wagonie niż pozostałe trzy, 3 godziny stania na dworcu i opłaty manipulacyjne /po 20 hr./ tzw. coś tam coś tam. Z racji tego że zwracało się bilety w innym okienku, nowe odbierało w kolejnym, wpłaty jeszcze gdzie indziej itd. liczydła ukraińskie wskazały że nie płacimy nic... Szybki spacerek po Lwowie, legalne piwko wszędzie, a dodam że z przywileju tego korzystamy na każdym kroku no i w końcu koło północy urządzamy poczekalnie na dworcu. Spanie, a raczej leżakowanie urządzamy sobie na pierwszym peronie, jakoś zleciało jedziemy!!! W wagonie w naszej plaskartnej wnęce niezbyt miło zostajemy przywitani przez ukraińską rodzinkę: Kolo ze złotą szczeną razem z żoną i dzieckiem. Jako że pociąg jechał z Czerniowców wsiedliśmy do pełnego i zaspanego wagonu. Obudziłem się w czasie ich śniadania. Menu? KURICA /nie ma to jak dobrze zacząć dzień !!!/
Jedziemy sobie dalej (placskarta Lwów – Moskwa) sru tu tu tu majtki z drutu tu tu tu tu, wyciągamy monopol, gramy, pomału integrujemy się z chłopakami z wagonu, którzy są „napijatcsja” od samiutkiego rana. Proponują wódki!! DAWAJ!! W międzyczasie zbliżamy się do granicy Ukraińsko – Rosyjskiej, lekki stresik bo oczywiście wiz rosyjskich nie mamy /oficjalnie nie potrzeba i zgodnie z umową Polsko – Rosyjską osoby jadące tranzytem dostają wize tranzytową na granicy na 10 dni/ No nie ważne w każdym bądź razie niektórzy słyszeli że ktoś słyszał że ktoś opowiadał jak to były straszne problemy na granicy bez wizy, więc stresik jest. Łozbisz powrócił na swoje miejsce w inny wagonie. Kontrola na granicy mija bez jakichkolwiek problemów, dostajemy pieczątki tranzytowe. Problemy to mają Ukraincy, którzy są „trzepani równo” np. wspomniana rodzinka „od kuricy” wiezie 50 desek do krojenia jak to się tłumaczą „w podarki” hehehe no i takie tam ale jakoś to wszystko się układa.