Geoblog.pl    stecuthespecu    Podróże    Chiny Ludowe 2006 + Bonusy    MUR+OGNISKO+MY !!!
Zwiń mapę
2006
30
lip

MUR+OGNISKO+MY !!!

 
Chiny
Chiny, Huanghuacheng
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7697 km
 
Następny dzień w Chinach Ludowych miał być przeznaczony na wizytacje murów wielkich, chińskich i od samego rana zaczynamy działać w tym kierunku. Już wcześniej wiemy gdzie jedziemy, czyli do miejsca najbardziej dzikiego wg przewodników czyli huanghua. Ponoć w niektórych miejscach są jakieś kolejki czy inne wyciągi dla garniturowców i innych turystów w cichobieżkach, a i wstęp na mury płatny. Co prawda piszą że opłata w huanghua istnieje, w wysokości 2Y od osoby, jednak dodają że pobierana jest nielegalnie przez miejscową ludność. Zasuwamy jeszcze autobusem+metrem na dworce CHL żeby kupić bilety do Yantai do którego mamy jechać jutro wieczorem. Z biletami w garści ruszamy do jakiegoś miasteczka z którego do huanghua mamy mieć około 30 km i z tamtąd brać biznesmenów za 30-40Y wg pascala. O 16 jesteśmy na miejscu. Po obejściu wszystkich z maszynami najniższą cene jaką znajdujemy to 80 czyli za dużo. Bierzemy ich na przeczekanie i ładujemy się do restauracyji. Ceny - miód , za dyche = 4 złote, jemy piękne posiłki zalewając je piwem. Tym razem nikt z obsługi nie mówi słowem po angielskiemu ale losujemy pomyślnie, tylko Kurki myśląc już także o kolacji zamawia coś w menu i przedstawia rebusem że chce na wynos : ) Wygląda na to że rebus został rozwiązany i ... i już po chwili kelnerka przynosi mu w siatce...ZUPE hehehehehehe. Spadłem z krzesła prosto w kałuże łez. Śmiesznie było. No dobra ale musimy jechać, a biznesmeni kurwa nie ugięci. W ogóle nie chce im się negocjować, wygląda jakby mieli nas w dupie i popijają se herbatki i czytają prasę. Tracimy kolejną godzinę, a mieliśmy na zachód słońca zdążyć. Jest tylko jeden co by nas zabrał ale za 80 i koniec. Aż tu nagle jak grom z chińskiego nieba pojawia się jakiś anglojęzyczny Chińczyk Ludowy. Kreślimy mu sytuacje że niby nasi znajomi tu byli w zeszłym roku i za 20 jechali że nie damy więcej jak 40, że w przewodniku pisze że 20 to kosztuje itp. Szybko przetłumacza to kierowcy i po dłuższym zastanowieniu jedziemy!!! Na miejsce dojeżdżamy już po zmroku. Kreślimy kolesiowi na kartce żeby przyjechał po nas jutro o 13, a 40 juanków znowu zasili jego kieszeń, zarzucamy plecaki i ruszamy w kierunku muru. Przez tame na jakiejś rzece, potem jakąś ścieżką przez krzaczory mijamy wbitą w ziemie tabliczkę informującą o opłacie 2 Y. W końcu jest mur!!! Pierwsze dotyki : ) i już skaczemy po szczebelkach drabiny na góre. Podniecenie 10, radość w zespole nie zna granic. Stawiamy kroki po Wielkim Murze!!! Jest strasznie stromo i wilgotność jest gigantyczna. Po jakiś 20 minutach leje się ze mnie. Normalnie nigdy nie byłem taki spocony ale jest genialnie. Mur Chiński nocą, nic lepszego nie mogło nam się przydarzyć W końcu po jakiś 40 minutach głównie wspinania się znajdujemy dogodne miejsce na obóz. Po krótkim odpoczynku schodami, które są przy strażnicach na historycznie chińską stronę schodzimy po jakieś gałęzie na ognisko. Z delikatnymi kłopotami rozpalamy ogień /nie chciały się te gałęzie palić wcale a wcale/. Mamy kiełbasę i wódkę. Chińska wódka to perfum jakich mało, ledwo co da się to pić i należy obficie przepijać ale że każdy wie że pić trzeba to co poradzić, pijemy. Potem jeszcze piszemy kartki pocztowe do Polszy i posypiamy...
-----------------------------------------------------------------------------------
Dopiero rano możemy podziwiać mur. Po ciemku nie widzieliśmy za dużo. Jest spore zachmurzenie ale i tak widać bardzo daleko. Ukrywamy plecaki w krzakach pod murem i ruszamy na spacerek. Raz w góre, zaraz w dół. Mur nie jest taki duży jak sobie wyobrażałem. Podobno robiony na szerokość 6 koni. No ale długi to on jest skurczybyk chociaż tego nie sprawdzamy bo i jak :) Odeszliśmy kawał drogi i w oddali widać stare fragmenty muru całe pozarastane drzewami krzakami itp. Szkoda że nie mamy więcej czasu...W drodze powrotnej w jednej ze strażnic zastajemy jakiegoś Chinczyka który założył jakąś brame i coś krzyczy o jakichś juankach. Bez namysły dłuższego tratuje brame z buta. Kolega jest mi do pasa, więc nie wykłóca się szczególnie. Prawdziwa jazda zaczyna się na samym dole. Przechodząc przez tame łapie mnie jakieś babisko za ręce i coś wykrzykuje. Nie rzucam się za bardzo bo wole nie spaść z tej tamy. Po drugiej stronie czeka na nas umówiony kierowca. Jak zeszliśmy się wszyscy otoczyli nas samozwańczy bileciarze i wykrzykują na nas że po 2 juanki się należy, my że się nie należy. Zjechało się zaraz pare chłopa na jakiś motorach, co poniektóry kamień w rękę i agresja wzrasta. No nie było za miło. W końcu załadowaliśmy się do busa. Strasznie długo się upierali, blokowali droge, machali jakimiś drągami, grozili kamieniami. W końcu zwycięstwo...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
pep
pep - 2008-03-02 14:03
Stecu to moj ulubiony wpis, usmialem sie przednio z poliewki w siatce :), odgrzal se jaj kurki na ognisku ? :)
 
 
stecuthespecu
Tomura Stecura
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 67 wpisów67 29 komentarzy29 380 zdjęć380 0 plików multimedialnych0