Z współrzędnych i wysokości jakie podrukowałem do gps-a wynika że skały Pastuchowa są 600 m wyżej od naszego biwaku. Decydujemy więc że wyruszymy wczesnym popołudniem bo przeca rzut beretem :) Wysypiamy się więc, stołujemy i wygrzewamy na słoneczku, obficie smarując co nieco kremami z filtrami, podziwiając panorame Kaukazu. Ostatecznie zbieramy się bardzo późno i wychodzimy koło 15. Po jakimś krótkim czasie od wymarszu spotykamy pana który zdziwiony pyta: gdzie idziemy? My mu że na skały Pastuchowa, a ten na to że dzisiaj nie dojdziemy :) w końcu mówi że może się uda na początkową ich część :) Nie za bardzo wiemy o co mu chodzi :) Podczas wspinaczki zachmurzyło się i nie widać wiele. potem już gdzieś po ~1,5 h. spotykamy schodzącą Panią, której pytam czy daleko do skał Pastuchowa? Ona na to że godzine! Zdziwieni jeteśmy na miejscu po 15 minutach od tej rozmowy :) Na samych skałach rozbite 4 namioty - Polacy. Wybieramy najciekawsze dostępne i już walimy czekanami w śnieg, w lód, przygotowując miejsce pod namiot. W trakcie kucia w lodzie kolega, towarzysz Żarówa natyka się na KUPE PASTUCHOWA. Pewności że jest to ta orginalna kupa P. nabieramy bo w momencie jej odkopania chmury się rozeszły i słoneczko się do nas uśmiechneło :) ... Potem jeszce postawić namiot, zabudować go kamieniami-wiatrochronami, zrobić solidnie odciągi i domek stoi! Rozmawiamy z rodakami, jeden z nich od stóp do głów ubrany w strój gopr-owca, wydaje się być szefem wyprawy. Mieliśmy w planie wyjście o 2 w nocy. Oni o 4-5. Decydujemy że pójdziemy o tej co oni. Pobudka ostatecznie ustalona na 4:30.
ps Skały Pastuchowa - 4650mnpm, trzeba by to potwierdzić ale gdzieś czytałem że nazwe mają od jakiegoś geodety, który ściągał współrzędne wierzchołków. Rozbity z panami pomocnikami był właśnie na tych skałach. Podejść-prób wyjścia na szczyt miał kilkanaści bo ponoć...słabnął i musieli go sprowadzać :)
psss My jesteśmy w bardzo dobrej formie. Cierpną mi troche dłonie i twarz, Żarówa ma straszliwe gazy :) To tyle z objawów chorób wysokościowych.